Szokujący tekst Twardocha. "Sto lat temu Polacy wywołali hybrydową wojnę domową"
Niedawno obchodzono 100. rocznicę wybuchu III Powstania Śląskiego, które rozpoczęło się w nocy z 2 na 3 maja 1921 roku na Górze św. Anny (Opolskie). Na czele powstania stanął Wojciech Korfanty. Przyczyniło się ono do przyłączenia części Górnego Śląska do Polski. III Powstanie Śląskie było ostatnim z trzech zbrojnych zrywów polskiej ludności na Śląsku.
Tymczasem na łamach portalu wyborcza.pl ukazał się felieton Szczepana Twardocha, w którym pisarz, w kontekście rocznicy wybuchu Powstania, oskarża Polaków o wywołanie "hybrydowej wojny domowej". Jej powodem miał być przegrany "demokratyczny" plebiscyt o kształt granic II Rzeczpospolitej.
"Zielone ludziki" na Śląsku
"Niemniej jednak będę dziś ponownie pisał o Śląsku(...). Do tej ryzykownej decyzji przyczynił się jubileusz. Otóż sto lat temu na Górnym Śląsku Polacy wywołali hybrydową wojnę domową, kiedy przegrali demokratyczny plebiscyt. Po obu stronach walczyli w tej wojnie zarówno Ślązacy, jak i przyjezdni Niemcy i Polacy, wszyscy jako żywo przypominając dzisiejsze rosyjskie „zielone ludziki” w Donbasie. Postanowiłem o tym opowiedzieć, jednak trochę dookoła" – pisze na początku felietonu Twardoch.
Dalej pisarz przechodzi do historii Bojkowa, który do 1945 roku nosił nazwę Schönwald, a po śląsku - Szywołd. Przejeżdżając tamtędy Twardoch zauważył, że z okazji rocznicy wybuchu Powstania miejscowość przyozdobiono polskimi flagami. I choć, jak sam przyznaje, sam polskiej flagi nie wywiesiłby nigdy, to jednak patriotyczne dekoracje nie zdziwiły go w tym miejscu.
"Oficjalna, polska pamięć o Schönwaldzie przed stu laty jest taka, iż na terenie wsi od 3 maja do 12 czerwca 1921 roku stacjonowało około tysiąca polskich powstańców, przechodziły przezeń powstańcze pułki, stał polski pociąg pancerny, a wszystko to w ramach cernowania Gliwic, nigdy przez powstańców nie zajętych" – pisze Twardoch dodając zaraz, że we wspomnieniach jego rodziny "wszystko to wygląda trochę inaczej".
Zbrodnie powstańców
Twardoch pisze, że w jego rodzinie zachowały się wspomnienia zbrodni, jakie na mieszkańcach Szywołdu mieli popełnić powstańcy.
"W mojej rodzinnej pamięci zachowało się też wyraźne wspomnienie o tym, iż podczas tych kilku tygodni powstańczej okupacji Schönwaldu doszło do wielu gwałtów na szywołdzkich dziewczynach, szywołdzian bito, czasem zabijano i powszechnie rabowano ich dobytek" – pisze.
Pisarz przytacza również historię jego pradziadka i młodego powstańca, którego mieszkańcy Szywołdu chcieli zabić.
"Inny mój pradziadek, Josef Draga, weteran Wielkiej Wojny, wziął po polskiej stronie udział w II powstaniu, w trzecim już podobno nie chciał, zaś po jego zakończeniu ukrywał w swoim domu młodego powstańca, tutejszego, który też wcześniej w Szywołdzie stacjonował. Szywołdzianie przyszli w końcu do Deutsch Zernitz chłopaka zabić, dziadek jednak nie pozwolił go zabrać" – relacjonuje Twardoch.
"Mieszkańcy Szywołdu uciekli się więc do podstępu, znajomy Josefa wywabił z domu na świniobicie, zaś pod jego nieobecność szywołdzianie chłopaka zatłukli na śmierć. Josef postanowił się zbrojnie zemścić, ale zemsty zaniechał, kiedy okazało się, że zatłuczony na jego podwórzu chłopak podczas pobytu w Szywołdzie zgwałcił kilka upośledzonych umysłowo szywołdzkich dziewczyn" – dodaje.
Twardoch, który uznaje siebie za Ślązaka, a nie Polaka ostatnio zaszokował internautów, kiedy z oburzeniem przyjął jeden z tekstów Wirtualnej Polski informujący o pisarskim sukcesie jego książki.